Kiedy wyszłam z kuchni zabił zegar. Stanęłam w miejscu aby wyliczyć ilość uderzeń kukułki. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć... koniec. Jest szósta? Nelly, ty potrafisz tak wcześnie wstać i to sama z siebie? Zaśmiałam się i udałam się na górę. Siadłam z rozmachem na niepościelone łóżko. Hmm... Trzeba pokarmić konie. Zamknęłam na chwilę oczy, wzięłam głęboki oddech i wstałam na równe nogi. Podeszłam do szafy i odsunęłam drzwi. Wybrałam zwykłą, błękitną bluzkę, którą wkasałam do czarnych bryczesów. Poprawiłam kołnierz bluzki i uczesałam włosy, które spięłam w zgrabną kitkę.
Zbiegłam niezauważalnie po schodach, szybko spoglądając na zegar. Pospiesznie ubrałam sztyblety i bluzę, i wyszłam z domu.
Kierowałam się do środka stajni, kiedy zauważyłam niezgaszone światło w środku. Rozejrzałam się dookoła, gasząc je jedynym ruchem. No cóż...
Otworzyłam szeroko drzwi, wdychając zapach siana. Przeszłam się wzdłuż stajni, lecz gdy spoglądałam w żłób konia był napełniony owsem.
W paszarni do wiaderka nasypałam jedną łyżkę zmielonego kozieradka, łyżkę sproszkowanego korzenia żeń-szenia, a wszystko zmieszałam z wywarem z dzikiej róży. Rozmieszałam papkę i wyszłam z budynku z wiaderkiem w ręku. Uderzałam o kogoś, kiedy podniosłam wzrok do góry ujrzałam Jeff'a, który na rękach niósł niemały karton.
- Hej Jeff. Czemu jesteś tak wcześnie? - uśmiechnęłam się
- Odebrałem paczkę z olejkami i ziołami, pomyślałem, że już nie będziesz spała, kiedy przyjadę. - odwzajemnił gest, pokazując szereg białych zębów
- To bardzo miłe z twojej strony, ja miałam odebrać olejki, ale widzę, że mnie wyręczyłeś, dziękuję.
- Nie dziękuj Nelly, odstawię karton i pomogę ci, dobrze?
- Hmm, w sumie wyprowadzimy konie na wybieg i możemy wymienić ściółkę, ale to jak zjedzą.
- No jasne, co dzisiaj robisz?
- Obecnie lecę do Diamenta z porcją odpornościową, potem ściółkę wymienimy i zajmę się Jumper'em. Popracuję z nim trochę nad siodłaniem i wsiadaniem.
- Chętnie popatrzę. - zaśmiał się
- I pomożesz. - dodałam
- Jak mnie ładnie poprosisz.
- Jeff! - uderzyłam go lekko w ramię
- No dobra, dobra. - zaśmiał się i odstawił karton, na podłogę w pokoju gospodarczym.
Razem ze mną poszedł do stajni, gdzie stanęłam przed boksem Diamenta z nadzieją, że jeszcze nie zjadł całego owsa. Odsunęłam zasuwę i weszłam, gładząc spokojnego konia po szyi. Nacisnęłam na jego klatkę aby się cofnął, po czym wsypałam papkę do resztek porcji śniadaniowej i wymieszałam ręką.
- Widać, że jego stan się poprawia. - rzucił Jeff
- Tak. Skutki pracy i ziół są niezmiernie widoczne, jeszcze dwa miesiące ten koń nie miał szans na przeżycie przez niedowagę, widać było dosłownie każdą kość, mogłam policzyć jego żebra. Kiedy z nim chodziłam po wybiegu treningowym, bałam się się przewróci z bezsilności, a teraz? Ten koń na łące szaleje z Rosario.
- Właśnie jak tam aukcja Rosario?
- Znalazło się paru kupców, ale każdy domaga się przewozu na nowe miejsce, a to jest niemożliwe.
- A jeżeli jest blisko, mógłbym załatwić przyczepę, mój kumpel ma.
- Nie. Zależy im na koniu, to obejrzą go, przetestują i przede wszystkim go sobie przewiozą.
- Masz rację Nel.
Popatrzyłam bez ruchu na Jeff'a, coś mnie zatrzymało. Otrząsnęłam się i wyszłam z boksu.
- Chyba możemy je powoli wyprowadzać. Diamenta i Rosario wypuścimy na końcu, żeby się biedny nie stresował, ze jest sam. - spojrzałam na wałacha
Bez słowa zaczęliśmy wyprowadzać konie na wybiegi, zaczęliśmy od zewnętrznej stajni.
Spokojnie weszłam do boksu Szafira, pospiesznie zakładając mu kantar, tak samo zrobiłam z Lucjanem. Wyszłam z Szafirem otwierając drzwi do boksu Lucka i wyciągnęłam ich obu, powoli wychodząc na łąkę. Jeff natomiast zajął się Sante.
- To co idziemy do stajni? - spojrzał na mnie
Milczałam przez chwilę.
- Nelly?
- Eee, tak, tak, chodźmy. - po raz kolejny otrząsnęłam się
- Nel, co z tobą?
- Nic po postu się zagapiłam. - zaśmiałam się
- No okej. - uśmiechnął się w moją stronę
Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę stadniny, kiedy weszliśmy, koło boksu Tear stała Lukrece.
- Hej Ece, nie umieliśmy wyciągnąć jej z boksu na wybieg, popracujesz dzisiaj z nią?
- Też, zamierzam dzisiaj się skupić na hucule.
- Trenujesz Seek'a?
Przytaknęłam ruchem głowy.
- No cóż, lecimy zmienić ściółki, na czas gdy będziemy ją wymieniali w jej boksie to przejdziesz się z nią czy cokolwiek?
- Zobaczymy czy da się wyciągnąć posłusznie z boksu.
Pokwitowałam rozmowę uśmiechem i ruszyłam z Jeff'em po widły, taczki i kostki nowej słomy.
*dwie godziny później*
Kiedy zmęczeni padliśmy na czystą słomę w boksie Szafira, odetchnęliśmy z ulgą po dodatkowej pracy, czyli mycie żłobów oraz poideł.
- A teraz nic mi się nie chce. - powiedział
- Pewnie chce ci się jeść.
- O tak, trafiłaś w dziesiątkę. - zaśmiał się
- Tobie zawsze chce się jeść, nie ukrywajmy tego.
- Może i masz racje, za dobrze mnie znasz.
- No wiesz, takie tam wspólne przedszkole, szkoła podstawowa, szkoła średnia i liceum. - uśmiechnęłam się.
- Tyle lat z tobą wytrzymuje. - popatrzył na mnie i zaśmiał się
- Pff. - parsknęłam
- Czyli jestem głodny, to powinienem coś zjeść.
- Czy ty coś sugerujesz?
- A skądże, świeże pieczywo i masło orzechowe, mniam.
- Długo z tobą nie pociągnę już. - zaśmiałam się, wstając na nogi
Kiedy wstał również Jeff, a zajęło mu to trochę czasu, powędrowaliśmy do kuchni, w której czuł się jak u siebie.
- Zobaczę czy Sylvia już wstała, w końcu jest... o jest południe, jak to tak szybko zleciało?
- Nie wiem, mnie nie pytaj. - powiedział oblizując nóż, który zanurzył w maśle orzechowym
Kiedy weszłam schodami na górę, pokój Sylvi był otwarty na oścież. Zapukałam delikatnie w framugę, oczekując pozwolenia na wejście do pokoju.
- Wejdź Nel.
- Już miałam cię opieprzyć, ze śpisz. Czemu nic nie robisz z końmi od ostatniego czasu?
- Nie mam na to siły. - odpowiedziała ponurym głosem
- Ale... Coś się stało?
- Nie, nie. Spokojnie Nelly. Dostałam kolejne listy do naszego ośrodka.
- Zostaw mi je na biurku w moim pokoju, jadłaś już śniadanie?
- Tak, wstałam jakieś... parę godzin temu.
- No cóż... Popracujesz dzisiaj z Diamentem, ja nie mam za bardzo czasu.
- Zobaczę.
- Sylvia!
- No dobrze. - rzuciła na mnie srogie spojrzenie
- Na twoim miejscu już bym ruszała manatki.
- Idź stąd.
Bez słowa pożegnania ruszyłam do Jeff'a, który opróżnił mi cały słoik masy orzechowej.
- To jak idziemy popracować z Jumper'em?
- Pewnie. - odpowiedział radosnym tonem.
CDN